Kiedyś – Zbigniew Piotrowicz
ISBN: 978-83-7967-315-5
Ilość stron: 168
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Producent: Wydawnictwo Stapis Anna Pisarek, ul. Floriana 2a, 40-288 Katowice, biuro@stapis.com.pl, tel. 605 963 179
39.90zł z VAT
Opis
ZBIGNIEW PIOTROWICZ rocznik 1958, absolwent UAM, psycholog, taternik, podróżnik, działacz samorządowy, menadżer, ale także stolarz, hodowca owiec, publicysta, bloger, winiarz, pszczelarz, pomysłodawca i organizator Przeglądu Filmów Górskich im. Andrzeja Zawady w Lądku Zdroju, autor i redaktor kilku książek oraz przewodnika wspinaczkowego po Skałkach Lądeckich, twórca efemerycznej wytwórni filmowej Lasy Państwowe Forever. Ojciec dwóch córek i syna. Mieszka pod lasem w Radochowie.
Afirmacja życia, jakie by ono nie było, jego trudnego piękna – przyciąga do tych opowieści czytelnika gotowego zaświadczyć, że tak wtedy wyglądał świat, że tak się żyło. Ufamy nostalgii autora, gdyż identyczna trawi nas samych. Te słowa z całą odpowiedzialnością stawiam tutaj ja, poeta z rocznika 1960. Opowieść Piotrowicza ma wymiar uniwersalny i dotyczy nas wszystkich, jemu, i ówczesnej Polsce, rówieśnych. Pozostali mogą przyglądać się z wyrozumiałym uśmieszkiem, jeszcze nie wiedząc, że rytuały tak pracującej pamięci wkrótce również ich będą dotyczyć.
Karol Maliszewski
Każdy ma jakieś kiedyś. I chyba każdy z nas słyszał, nawet nie jeden raz, że „Kiedyś to było lepiej”. Ta książka – nie jest o tym. Może trochę o tym , jak cenne są drobiazgi, które na zawsze zostają w naszej pamięci. Pewnie dla każdego inne, choć dla wszystkich tak samo cenne. Warto sprawdzić.
Wojtek Heliński
Przyjście na świat Zbyszka poprzedziło kilka kataklizmów. Ta zawierucha dziejów, wiatr historii toczą się jakby obok. Zanurzamy się w czas poza czasem utrwalony w opowieściach niczym w kolażu fotograficznych wspomnień. Te fotografie zyskały z biegiem lat wiele kolorów. Każde z nich chłoniemy, bo wydaje nam się, że dostrzegamy na nich także samych siebie. Podróż Zbyszka w przeszłość, staje się bardzo szybko i naszą. Wsiadamy w wehikuł, którym wracamy do własnych wspomnień, do… kiedyś. Chce się w tej podróży być jak najdłużej.
Tomasz Duszyński
Fragment I
Z podwórka wracałem wieczorem z siniakami na piszczelach, odrapanymi kolanami, zdartymi trampkami, ale szczęśliwy. Wystarczyło nam trochę wolnej przestrzeni i szkolne teczki wyznaczające słupki bramek. Sami sobie sędziowaliśmy i intuicyjnie czuliśmy, kiedy naprawdę był faul, a kiedy zagranie mieściło się w naszych podwórkowych regułach. Gole, zwłaszcza te strzelone w okienko, również były wspólnie akceptowane lub nie, ponieważ górny narożnik bramki istniał tylko w naszej wyobraźni. Umiejętność gry w piłkę wyznaczała pozycję w podwórkowej hierarchii. Jak ktoś dobrze grał, to mógł być młodszy, niższy, mógł seplenić, jąkać się, a i tak był traktowany poważnie. Być w drużynie, to znaczyło należeć do towarzystwa. Mieć kumpli, którzy, jakby co, staną za plecami. A w podwórkowych realiach takie wsparcie czasami bardzo się przydawało.
Fragment II
Pamiętacie zapachy dzieciństwa? Świeżość pierwszych wiosennych papierówek? Papierówki to dziś rzadkość. Nie kupimy ich w wielkich sieciowych sklepach. Właściwie nigdzie ich nie kupimy. Żółto-zielone, kwaskowe jabłka były zawsze pierwsze i smakowały najbardziej. Była w nich zapowiedź nadchodzącego lata i rześkość ostatnich wiosennych poranków.
Może spodoba się również…
-
40.00zł z VAT